"Upiora w Operze" po raz pierwszy widziałam przypadkiem w telewizji i... wsiąkłam. Była to komercyjna ekranizacja z roku 2004 z Emmy Rossum w roli Christine i Geraldem Butlerem w roli upiora. Sam musical został stworzony w roku 1986 przez Andrew Lloyda Webbera. Ale musical nie był początkiem - kompozytor czerpał inspirację z książki Gastona Leroux. Ponieważ jeśli coś mi się spodoba lubię temat zgłębić dogłębnie, wielokrotnie obejrzałam musical (nawet sprawiłam sobie wersję premium na dvd), przesłuchałam wiele wersji ścieżki dźwiękowej i przeczytałam książkę. Jest to jeden z nielicznych przypadków, gdy sam musical i jego ekranizacja przewyższają literacki pierwowzór (przynajmniej moim zdaniem).
Sentyment do musicalu mi nie minął, więc kiedy dowiedziałam się, że Upiór dorobił się córki - postanowiłam włączyć ją do mojej kolekcji. Dużo czasu minęło od postanowienia...Aż w końcu dziś po wielu miesiącach trafiła do mnie niespodzianie Monster High Operetta Dot Dead Gorgeous ( Po naszemu Upiorna Impreza bodajże).
Wybaczcie jakość zdjęć, ale mimo silnych lamp mój kompakt średnio sobie radzi w warunkach wieczornych:
Przód i tył pudełka.
Byłam mile zaskoczona, że rozpakowanie Operetty nie było bardzo problematyczne. Mattl do czego innego mnie przyzwyczaił.
Zawartość zestawu jest moim zdaniem niezwykle ciekawa: Lalka, telefon komórkowy, paleta cieni, torebka, szczotka, stojak i pamiątkowa karta.
Operetta chętnie pozowała na tle pudełka.
Telefon w kształcie trumny, to gadżet może i makabryczny, ale mimo wszystko bardzo ciekawy, do tego ma wysuwaną klapkę!
Drugim elementem który mnie zachwycił jest paletka z kosmetykami, z oddzielnym pędzelkiem.
Pędzelek można schować wewnątrz pudełeczka.
Sukienka Operetty jest przepiękna - grochy i krój przywodzą mój ulubiony okres w modzie, czyli lata 50.
Operetta jest totalną przeciwnością swego ojca - nie tylko się nie ukrywa, lecz wręcz wdzięczy do obiektywu:)
Podsumowując - Operetta Dot Dead Gorgeous - nie jest pierwszą monsterką, którą trzymam w ręce, ale z całą pewnością jest najładniejsza i najbardziej dopracowana. Wszystko jest w niej idealne - od loczka na czole poprzez detale ubranka i akcesoria.
Mam dobre wieści, dla co poniektórych czytelników. Pojawienie się w moim lalkowym gronie monsterki oznacza, że będą też wykroje :)
A jeszcze w tym tygodniu nadzieje chętnych na niebieski płaszczyk zostaną zaspokojone:)
"Perka" ma najcudniejszy odcień czerwieni we włosach! Te tatuaże połączone ze skaryfikacją robią wrażenie.
OdpowiedzUsuńNie żałuję, że nie zbieram już monsterek, dzięki temu każda jest dla mnie nowością!
ja na Operettę akurat nie choruję, ale za to Spectrę z chęcią bym przygarnęła... i jeszcze kilka innych :D jak na razie mam Franciszkę i Abbey, no i Deuca :)
OdpowiedzUsuńJest śliczna. Podobają mi się jej rude włosy. :)
OdpowiedzUsuńHello from Spain: Operetty dress is very beautiful. Keep in touch
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :) Kolorystyczna klasyka - czerwień + czerń
OdpowiedzUsuńksiążka faktycznie średnia- ale 2 filmy- w tym musical faktycznie są magiczne! Aktualnie mam klonika Opci=) ale kiedyś ją też kupię- choć najchętniej chciałabym gdzieś jej tatę spotkać w lalkowej wersji =) to była moja druga wielka miłość- bo pierwszy oczywiście był Batman!
OdpowiedzUsuńOj korci mnie od jakiegoś czasu nabycie jakiejś monsterki... Twoja wygląda bardzo interesująco i ma niezłą ilość gadżetów. Gratuluję takiego nabytku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Najbardziej lubię wersję tv "Upiora..." z lat 80-tych z Charlesem Dance i Teri Polo oraz bardziej horrorową z Robertem Englundem. Operettę lubię każdą :)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam "Upiora w operze"! :-D Zastanawia mnie tylko, kto jest matką Operetty ;-)
OdpowiedzUsuń