Herbatka z misiem
Nie wiem jak wy, ale ja w wolne dni zaczynam dzień od kawowego rytuału. Kawa z minimalną ilością śmietanki w filiżance ze spodeczkiem, na którym leży słodki kąsek np. w postaci herbatnika. Latem uwielbiam pić kawę patrząc na zieleń przez okno (jeśli jest brzydka pogoda) lub na balkonie (jeśli pogoda jest ładna). Zimą ten sam rytuał pod kocykiem, przy jednym ulubionych programów w TV. Jeśli któryś z punktów nie zostanie spełniony - mój dzień nie będzie tak dobry jak by być mógł.
Tak było w zeszły poniedziałek, kiedy któryś z domowników zużył ostatnią, specjalnie odłożoną na ten dzień śmietankę. Święto, więc sklepy nieczynne. Zostało tylko zrobienie mleka kokosowego, ale na to potrzeba dwóch godzin, więc humor już nie ten. Na szczęście mleko kokosowe poza czasem nie wymaga żadnych skomplikowanych składników - tylko wiórki i wrzątek. W końcu więc nacieszyłam się swoim weekendowo-świątecznym rytuałem.
Wygląda na to, że Iwanka ten rytuał podpatrzyła, bo spójrzcie jaki widok zastałam pewnego ranka: