Czas do szkoły!

. .

Czas do szkoły!

Nie, nie ja się nigdzie nie wybieram. Może kiedyś jeszcze jakiś kursik...Nie tęsknię zbytnio za szkołą, chociaż brakuje mi trochę poczucia beztroski, które docenia się dopiero, gdy się je utraci...

Przygodę ze szkołą zaczyna właśnie Iwanka. Oczywiście nie mogło się to odbyć bez odpowiedniej garderoby. Do tego już od dawna chciałam sprawić Iwance łóżeczko, a że maszyna kusiła, to uszył się od razu cały komplet - od materaca po małe podusie.



Pastereczka

. .

Pastereczka

Ostatnio czas znowu jakoś się skurczył, nie nadążam ze wszystkim, co chciałabym zrobić, a już w szczególności z lalkowaniem i publikowaniem na blogu. Dobrze, że chociaż dziś  udało mi się wygospodarować chwilę.

Wyjazd służbowy to taki rodzaj imprezy, co do której mam mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo lubię spędzać czas z moim zespołem, a z drugiej ta korporacyjna otoczka trochę mnie frustruje. No i oczywiście czas przeznaczony na konferencję można by spożytkować na coś bardziej lalkowego, ot choćby oswajanie się z maszyną do szycia.

Mimo że wczorajszy wieczór skończył się baaaardzo późno - zmusiłam się do wczesnej pobudki, bo miejsce w którym odbywała się konferencja jest bardzo malownicze i bardzo w klimacie Agatki gubiącej owieczkę.


Urodziny

. .

Urodziny

Właściwie 4 września właśnie się kończy, więc post zapewne opublikuję po niewczasie, ale co tam. Póki co dziś jest jeszcze dziś. Podobno wszechświat dąży do równowagi, dlatego wydaje mi się że trafność tegorocznych prezentów urodzinowych przełożyła się na beznadziejność dnia dzisiejszego. 

O trzeciej nad ranem zbudził mnie brzdęk tłuczonego szkła - pies wskakując na łóżko zahaczył łapą o lampę fotograficzną i żarówka 500W poszła w drobny mak. Na szczęście zwierzakowi nic się nie stało, skończyło się na strachu i półgodzinnym sprzątaniu resztek żarówki, która rozprysła się na milion kawałków.

Wstałam niewyspana, a do tego wszystko szło nie tak jak trzeba - od przepieczonych ziemniaków na obiad, poprzez ohydne lody tiramisu zamiast śmietankowych z wiśniami, na zaginięciu ładowarki do akumulatorków kończąc.

Za to prezenty są dwa, i to  bardzo trafione. Po pierwsze od rodziców dostałam wymarzoną maszynę do szycia. Co prawda, dojedzie do mnie dopiero w przyszłym tygodniu, ale nic to. Po drugie odzyskałam lalkę z dzieciństwa - Pamelę Love. Niestety nie jest to dokładnie ten model, który miałam, ale wydaje mi się, że pochodzi z tej samej serii -  Pamela Love Paris. Nie jestem do końca pewna, gdyż Pamelka przybyła do mnie z kilkoma kompletami ubrań i obuwia, więc nie mam 100% pewności.

Lalkę odkupiłam od dollsforumowiczki Ady Otto z bloga Moja Lutka. Bardzo Ci kochana dziękuję :*. Widok tej drobniutkiej lalkowej buźki sprawił mi mnóstwo radości.