Urodziny
Właściwie 4 września właśnie się kończy, więc post zapewne opublikuję po niewczasie, ale co tam. Póki co dziś jest jeszcze dziś. Podobno wszechświat dąży do równowagi, dlatego wydaje mi się że trafność tegorocznych prezentów urodzinowych przełożyła się na beznadziejność dnia dzisiejszego.
O trzeciej nad ranem zbudził mnie brzdęk tłuczonego szkła - pies wskakując na łóżko zahaczył łapą o lampę fotograficzną i żarówka 500W poszła w drobny mak. Na szczęście zwierzakowi nic się nie stało, skończyło się na strachu i półgodzinnym sprzątaniu resztek żarówki, która rozprysła się na milion kawałków.
Wstałam niewyspana, a do tego wszystko szło nie tak jak trzeba - od przepieczonych ziemniaków na obiad, poprzez ohydne lody tiramisu zamiast śmietankowych z wiśniami, na zaginięciu ładowarki do akumulatorków kończąc.
Za to prezenty są dwa, i to bardzo trafione. Po pierwsze od rodziców dostałam wymarzoną maszynę do szycia. Co prawda, dojedzie do mnie dopiero w przyszłym tygodniu, ale nic to. Po drugie odzyskałam lalkę z dzieciństwa - Pamelę Love. Niestety nie jest to dokładnie ten model, który miałam, ale wydaje mi się, że pochodzi z tej samej serii - Pamela Love Paris. Nie jestem do końca pewna, gdyż Pamelka przybyła do mnie z kilkoma kompletami ubrań i obuwia, więc nie mam 100% pewności.
Lalkę odkupiłam od dollsforumowiczki Ady Otto z bloga
Moja Lutka. Bardzo Ci kochana dziękuję :*. Widok tej drobniutkiej lalkowej buźki sprawił mi mnóstwo radości.